Kilka tygodni temu w sieci pojawił się wpis z rzekomym wizerunkiem gwałciciela, który dopuścił się przestępstwa w Bielsku Podlaskim. Post szybko stał się popularnym łańcuszkiem, ponieważ autorzy prosili, by udostępniać go jak największej ilości osób. Problem polega na tym, że do wpisu dołączono link ze zdjęciem. Każde kliknięcie odnośnika oznaczało próbę wyłudzenia danych. Jak możecie się domyślać, historia gwałtu była fikcyjna.
Facebook żeruje na naszych emocjach. Złodzieje też
Według relacji byłej pracownicy Facebooka platforma działa na zasadzie algorytmu, który specjalnie pokazuje nam rzeczy wzbudzające gniew. Dlaczego? Bo kiedy jesteśmy w złości, istnieje szansa, że dłużej będziemy przeglądać Facebooka, udzielać się w komentarzach i klikać w reklamy. A to z kolei prowadzi do większych zakupów, a o to przecież chodzi. Jeśli ktoś jeszcze wierzy, że Facebook jest platformą dla rozrywki, jest w dużym błędzie.
Z algorytmów korzystają również złodzieje. Post o fikcyjnym gwałcie szybko stał się popularny i mnóstwo osób klikało w udostępniony link. Jeśli ktoś dał się nabrać i podał swoje dane do logowania na Facebooka, wkrótce może się obudzić z wyczyszczonym kontem bankowym.
Nie jesteśmy bezpieczni w sieci
Nieopatrzne podawanie swoich danych w sieci może skończyć się bardzo źle. Przestępcy za pomocą odpowiednio przygotowanych wirusów są w stanie dostać się na cudze konto na Facebooku, Instagramie, a także na skrzynkę e-mail, by na podstawie zawartych tam danych dostać się na prywatne konto bankowe i wypłacić stamtąd wszystkie pieniądze.
Nie ma co liczyć na litość. Kto złapie się na internetową pułapkę, ten zostanie okradziony. Dlatego ważne, by nie klikać w sieci na podejrzane linki i nie wchodzić na nieznane, mało wiarygodne strony. Nie należy również robić zakupów w nieznanych sklepach internetowych, a hasła na poczcie i koncie bankowej trzeba regularnie zmieniać.
Jeśli będziemy świadomie korzystać z dobrodziejstw internetu, mamy większe szanse na uniknięcie nieprzyjemnych przygód.