Lipiec upłynął pod znakiem trudnych do zniesienia upałów i nawałnic, które niszczyły wszystko na swojej drodze. W sierpniu z kolei zaczęły się intensywne opady deszczu i w konsekwencji powodzie. Dużo pracy mają również strażacy z Bielska Podlaskiego, którzy ratują mieszkańców okolicznych miejscowości.

Pracowity ranek w miejscowości Orla

Trzeciego sierpnia strażacy otrzymali wezwanie na teren miejscowości Orla. Mieszkańcy zgłaszali zalane piwnice i nieprzejezdne drogi. Strażacy z Bielska Podlaskiego natychmiast udali się do pracy. Mają za sobą intensywne dni.

Ulewne deszcze rozpoczęły się 2 sierpnia i w dosłownie kilka godzin spowodowały podtopienie części miejscowości. Wylała rzeka Orliczka, a woda przelała się przez drogę krajową nr 66. Orla nie jest jedyną miejscowością, która zmaga się z powodzią. W sierpniowych ulewach ucierpiały także Malinniki. Z informacji wynika, że ludziom nie grozi niebezpieczeństwo, ale zalane posesje oznaczają straty finansowe.

Dzieło natury, czy wina człowieka?

Zarówno wójt gminy Orla, jak i mieszkańcy okolicznych miejscowości, głównie z Malinnik, zdali sobie sprawę, że droga krajowa nr 66 jest źle budowana. Trasa drogi została poprowadzona w taki sposób, że zaburza naturalne cieki wodne. Nic zatem dziwnego, że przy pierwszej ulewie woda od razu zalała jezdnię. To jednak nie wszystkie rewelacje. Okazało się, że robotnicy (zgodnie z projektem oczywiście) usunęli bardzo istotny przepust, który odprowadzał wodę z jednej strony drogi na drugą. Tym samym mieszkańcy tych terenów już w tamtym momencie wiedzieli, że czekają ich powodzie. Wystarczą roztopy lub ulewne opady, by doszło do zalania piwnic.

Oczywiście zarówno w lutym, kiedy zima odpuszczała, jak i teraz, w trakcie ulewnych deszczów, słowa mieszkańców Orlej i Malinnik się potwierdziły. I chociaż nikt nie ma wątpliwości co do słuszności ich słów, to jednak białostocki oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad zarzucił mieszkańcom co najmniej głupotę. Według drogowych ekspertów jezdnia nie jest po to, by odprowadzać wodę. Fakt, ze obecna droga zaburza naturalne cieki wodne, pracownicy GDDKiA pominęli w swojej odpowiedzi. Ich rozwiązaniem będą drobne poprawki, które oczywiście nie mają żadnego sensu w tej sytuacji.

Wójt gminy Orla nie ma zamiaru się poddawać i ma poparcie wszystkich. Dzięki temu gmina Orla zaskarżyła felerny projekt drogi. Obecnie czekamy na to, co będzie dalej. Szkoda, że nikt nie słuchał mieszkańców okolicznych gmin przed realizacją inwestycji. Najwyraźniej w Polsce mamy aż nadto pieniędzy, by podchodzić do budowy dróg tak niefrasobliwie, nie wspominając już o stratach właścicieli zalanych wodą posesji.