Kilka dni temu w Bielsku odbył się wyjątkowy festyn charytatywny. Dopisała pogoda i uczestnicy. Zabawa była przednia, a wydarzenie okazało się sukcesem. Wspomnienia z tamtego dnia byłyby jeszcze lepsze, gdyby nie publiczne toalety typu Toi Toi. A raczej ich brak. Za tę niedogodność można podziękować lokalnym wandalom.

Bohaterska walka z toaletami

Przenośna toaleta typu Toi Toi nie jest może szczytem luksusu, ale zawsze lepsze to, niż szukanie wolnego krzaczka. Zwłaszcza jeśli w tej samej okolicy bawi się kilkaset osób i wiele osób naraz musi się udać za potrzebą. W takich sytuacjach przenośne toalety są bezcenne! Niestety, mieszkańcom Bielska imprezującym na charytatywnym festynie, odebrano komfort w postaci dostępu do toalety. Publiczna, elegancka toaleta miejska jest zamknięta na głucho od dawna, a zrealizowane w ramach Budżetu Obywatelskiego przenośne toalety ktoś przewrócił. Bohaterska walka wandali z toaletami miała miejsce tuż przed lub w trakcie festynu. W każdym razie raczej nie zdołano z nich skorzystać. Cóż więc pozostało mieszkańcom? Krzaki lub spacer do domu, a potem powrót na wydarzenie.

A mogło być tak pięknie

W czasach uznawanych za cywilizowane, w realiach, gdzie czytać i pisać umie praktycznie każdy, społeczeństwo wciąż nie może sobie dać rady z wandalami. Trudno jest zrozumieć motywy osób, które dla zabawy bądź z nudów niszczą wspólne dobro w postaci rzeczy, z których sami nie raz chętnie by skorzystali. Bo przecież przenośne toalety to kropla w morzu zniszczeń. Do tego należy dodać zaśmiecanie miejsc publicznych, mazanie po odnowionych elewacjach, demolowanie placów zabaw, niszczenie lamp ulicznych. Długo można by wymieniać! A przecież mamy tak wiele możliwości i pomysłów na lepsze spędzanie wolnego czasu. Jak myślicie, doczekamy kiedyś dnia, w którym uliczni wandale nie będą dawać o sobie znać? Podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach.

Warto przeczytać: https://malborkinfo.pl/wandale-niszcza-marianki/.